Wyjazd z nowym podkoszowym
Dzisiejszy mecz dla Akademików będzie swego rodzaju sprawdzianem. Po kilkunastu kolejkach prób i oczekiwań na spełnienie nadziei pożegnano Garrika Shermana. Choć byłoby oczywistą niesprawiedliwością gdyby dodać do tego – nareszcie. Sherman, młody zawodnik, który pierwszy raz zagrał w zawodowej koszykówce, wcale nie był zawodnikiem złym, niewiele umiejącym czy leniwym. Wielokrotnie ręce same składały się do oklasków kiedy grał z obwodowymi akcje dwójkowe, gdy znajdował drogę do obręczy między rywalami, choć równie często te ręce opadały po jego stratach, po tym jak go blokowano, po tym jak próbował bić głową w mur, niedostrzegając partnerów na obwodzie.
ctb, 01.02.2015 r. godz. 13:54
Dwa mecze we własnej hali, kończące pierwszą rundę rozgrywek ligowych, były w wykonaniu AZS-u zaskakujące. Wprawdzie oba zakończyły się zwycięstwami, ale w obu Akademicy nie byli zespołem równym, w obu mieli okresy słabszej, a nawet fatalnej gry. Pisząc „fatalnej” mam na myśli 4. kwartę meczu z MKS Dąbrowa Górnicza. Prze 30 minut wtorkowego meczu z beniaminkiem PLK koszalinianie grali w miarę ciekawie, systematycznie powiększając przewagę, a wykorzystanie czasu gry zawodników było bardzo sprawiedliwe. Do 4. odsłony wychodzili na parkiet mając 25 punktów przewagi nad przeciwnikiem i wiele wskazywało na to, że na koniec 1. rundy przekroczą granicę 200 punktów przewagi zdobytych nad straconymi – osiągnięcie rzadkie nie tylko w wykonaniu Akademików. Tymczasem jedyne czym wyróżnili się w ciągu ostatnich 10 minut meczu to straty, bo mieli ich więcej niż w pierwszych 3 częściach meczu, a wynik kwarty, przegranej różnicą 16 punktów, wiele mówi o jej przebiegu, choć zapewne nie oddaje zdziwień i frustracji kibiców, którzy oglądali to widowisko. I nadal, mimo wygraniu dwóch meczów przez koszykarzy, ich kibice nie mogą być pewni postawy Akademików w nadchodzących spotkaniach. A już w sobotę zaczynają się rewanże.
ctb, 17.01.2015 r. godz. 19:03
Wyprawa do Wrocławia po potwierdzenie tego, że Akademicy są w tej chwili zasłużenie drugą siłą PLK zakończyła się kompromitacją. To, że mecz wyjazdowy z drużyną czołówki ligi przegrać można jest całkowicie zrozumiałe i należało się z tym liczyć. Natomiast zupełnym zaskoczeniem jest styl gry jaki Akademicy zaprezentowali w Orbicie. To nie była drużyna, którą poznaliśmy w poprzednich meczach. Nie widać było podań, porozumienia między zawodnikami, radości z gry i pewności partnerów. Oczywiście biorę poprawkę na fatalną jakość internetowej transmisji, ale niemoc podkoszową koszalinian widać było aż nadto wyraźnie. Zamiast asyst i celnych podań oglądaliśmy straty piłki i podania w aut. Do braku Gorana Vrbanca dołączył się brak Qyntela Woodsa, który wprawdzie był na boisku, ale głównie po to by tracić piłkę – ośmiu strat nie zdarzyło mu się jeszcze popełnić w jednym meczu, zwłaszcza że punktów we Wrocławiu zdobył jedynie 5. Ale nie tylko Woods zagrał poniżej oczekiwań. Cieniował też kolejny filar Akademików: Szymon Szewczyk przyzwyczaił nas do seryjnych trafień z dystansu i mocnych wejść pod kosz. We Wrocławiu nie wychodziło. W tegorocznych rozgrywkach zwykle w każdym meczu kilku Akademików zaliczało dwucyfrowe zdobycze punktowe. We Wrocławiu zrobił to jedynie Dante Swanson, a mała liczba asyst naszego lidera wynika raczej kiepskiej skuteczności partnerów niż jego słabszego wzroku.
ctb, 10.01.2015 r. godz. 12:12
Ubiegłotygodniowy mecz AZS-u Koszalin był bolesnym doświadczeniem. Zwłaszcza dla kibiców Akademików, którzy obserwując grę swoich pupilów wierzyli, że także z zespołem mistrza Polski sobie poradzą. Tymczasem rzeczywistość skontrowała tę wiarę. Turów Zgorzelec nie zostawił nawet cienia wątpliwości, który zespół jest obecnie lepszy i wygrał mecz nie będąc ani przez chwilę zagrożony w tym zwycięstwie. Ciekawe i zaskakujące początkowe ustawienie koszalinian, w którym trener Igor Miličić zamiast Szymona Szewczyka i Dante Swansona umieścił Garricka Shermana i Krzysztofa Szubargę , spaliło właściwie na panewce. Szubarga najwidoczniej potrzebuje jeszcze kilku meczów, bo w niedzielę nie był w stanie poprowadzić zespołu tak, jak się spodziewano, a grający po jednym meczu przerwy Goran Vrbanc zszedł z parkietu utykając już w 3. minucie meczu. Turów szybko zdobył sporą przewagę i mimo coraz lepszej gry Akademików, nie pozwolił im na odrobienie strat.
ctb, 21.12.2014 r. godz. 18:34
Z zaciekawieniem i aprobatą obserwuję AZS w bieżącym sezonie. Od czerwca tego roku klub zaskakuje na tyle skutecznie, że wielu obserwatorów ligowych rozgrywek do dzisiaj przyjmuje jego działania z niedowierzaniem. W ich świadomości koszaliński klub nadal pozostaje takim miejscem, w którym zespół kompletuje się przypadkowo, a w przy niepowodzeniach, które przecież w tej sytuacji przyjść muszą, robi się rewolucję w składzie, zaczynając od zmiany trenera, najpewniej już po dwóch, trzech porażkach. Tymczasem w tym sezonie nie widać tak potrzeby, jak i chęci do jakichkolwiek zmian składzie zespołu AZS-u, a jeżeli jakieś zmiany możemy zaobserwować, to jedynie zmiany marketingowe, bo AZS poprawił się nie tylko na parkiecie. Kolejne akcje okołosportowe organizowane przez klub, mają na celu po pierwsze rozpropagowanie koszykówki w mieście, w którym, notabene, koszykówka popularna jest od lat, a po drugie - przyciągnięcie więcej widzów do oglądania meczów na hali. I właściwie trudno powiedzieć czy to dobra gra Akademików, czy to marketing klubu z ostatnią akcją Nie siedź w domu, jedź na mecz sprawiają, że najbliższy mecz może być rozgrywany przy komplecie publiczności na hali. Wszystko wskazuje na to, że niedzielne spotkanie swą wagą i znaczeniem przyćmi koszalińsko-słupskie derby nie tylko ze względu na obecny układ tabeli, ale głównie z powodów prestiżowych, bo móc udowodnić aktualnemu mistrzowi Polski i niepokonanej dotychczas w PLK drużynie, że jest w lidze zespół, który potrafi pokonać powszechnego faworyta, to wielka rzecz, która nie udała się już dziesięciu innym drużynom ligi. Jednakże droga od zamiaru do realizacji jest w tym wypadku bardzo trudna.
ctb, 14.12.2014 r. godz. 19:13
AZS Koszalin w bieżącym sezonie jest zespołem będącym faworytem w prawie każdym spotkaniu. Nawet w ostatnim pojedynku z Rosą Radom tak było, zwłaszcza na środkowym Pomorzu, gdzie i Akademików lepiej znają, i bardziej w nich wierzą, bo mediom sportowym trudno jeszcze przyzwyczaić się do nowego układu sił w PLK, a może są one po prostu bardziej ostrożne w ocenie zmian w koszalińskim klubie i efektów tychże. Przez 7/8 czasu trwania, ten mecz był spotkaniem wyrównanym, w którym wynik był trudny do odgadnięcia. W tym czasie 12 razy zmieniło się prowadzenie, a 8 razy na tablicy widniał remis. W 36. minucie AZS prowadził tylko jednym punktem, ale cztery ostatnie minuty wygrał z Rosą 23:4! Co chwilę publiczność podrywana była z miejsce skutecznymi akcjami obronnymi Akademików, z których szły niesamowicie skuteczne kontry. Goran Vrbanc niedowiarkom – o ile jeszcze tacy wśród kibiców AZS-u byli – pokazał po co przyjechał nad chłodny Bałtyk, Artur Mielczarek dwoił się i troił w obronie, Qyntel Woods otarł się o potrójnie dwucyfrową zdobycz, a Szymon Szewczyk kilka razy wytarł koszulką parkiet. Mogłoby się wydawać, że 8 asyst Dante Swansona dopełni obrazu tego spotkania, atu nie! Trener Igor Miličić po meczu zwraca uwagę na grę aktorów drugiego planu i chwali Devona Austina, Garricka Shermana i Piotra Dąbrowskiego. – Kiedy zaczęliśmy skuteczniejszą grę obronną, to oni wtedy byli na boisku, AZS to nie tylko zawodnicy zdobywający punkty – powiedział trener na konferencji po meczu z 4. drużyną PLK.
ctb, 06.12.2014 r. godz. 16:46
Niespodziewany mecz na szczycie
Akademicy mają na koncie 7 zwycięstw, czyli tyle, ile w całym pierwszym swoim sezonie w PLK. Rok później było tych wygranych 8, w kolejnych sezonach – więcej, ale zwykle na 7. czekaliśmy dłużej, co najmniej do połowy grudnia. Rok temu w końcu listopada AZS miał 2(!) i szykował się do niepewnego wyjazdu do Kołobrzegu. Dzisiaj koszalinianie wzbudzają respekt wśród swoich rywali i uznanie dla swej widowiskowej i skutecznej gry wśród obserwatorów ich spotkań. Czasem tylko nieśmiało ktoś wspomni, że swoje zwycięstwa Akademicy odnieśli nad co najwyżej ligowymi średniakami, a jedyny mecz z drużyną z obecnej pierwszej piątki tabeli przegrali. Zgoda i nie da się ukryć, ale jednocześnie prawdą jest, że z tymi średniakami (drużyny od 6. do 11. miejsca dzisiejszej tabeli) wygrał różnicą ponad 120 punktów (średnio 21 na mecz!), a pod względem różnicy i stosunku punktów zdobytych i straconych w PLK mogą z nim równać się tylko drużyny Turowa Zgorzelec i Rosy Radom. I ten drugi ofensywnie grający zespół stanie dzisiaj w Koszalinie naprzeciwko Akademikom.
ctb, 29.11.2014 r. godz. 17:22
Kibicowanie koszalińskim zespołom ekstraligowym jest w bieżącym sezonie bardzo przyjemne. W meczu, na który namawiałem w poprzednim felietonie, koszalińskie szczypiornistki, przez jednych zwane Akademiczkami – od tradycji, przez innych –Inżynierkami, od nazwy sponsora, zafundowały licznie przybyłej publiczności wspaniałe emocje, zakończone kolejnym zwycięstwem nad lokalnym rywalem. To i wyjątkowe osiągnięcia w całej rundzie (8 zwycięstw i 3. miejsce w tabeli), przy bardzo negatywnie emocjonującym okresie przygotowawczym oraz skąpym składem osobowym, pozwala być dumnym z takiej drużyny! Nawet mimo nienajlepszych wieści z tureckich potyczek pucharowych.
ctb, 23.11.2014 r. godz. 09:48
Mecz z ECS pokazał, że AZS Koszalin to nie tylko Qyntel Woods, a sprawozdania z tego spotkania koncentrują się wokół tego, że Woods zagrał słabiej. Rzeczywiście, w tym meczu Mr Q nie pokazał pełni swoich możliwości, ponieważ na wyżyny swoich – piszę to z perspektywy widza, który nie ogląda zespołu ECS na co dzień – wspiął się Karol Gruszecki, który wspomagany przez Jarosława Mokrosa siedział Akademikowi na plecach tak skutecznie, że nasz lider miał kłopoty ze zdobywaniem punktów. Czarnym wyłączenie Woodsa dodało skrzydeł i w połowie meczu prowadzili 10 punktami, a schodząc do szatni nie kryli euforii po świetnym rzucie wspomnianego Gruszeckiego, który prawie skopiował akcję Filipa Marczaka z Asseco Gdynia.
Swoją drogą Akademicy nie wyciągnęli wniosków z pierwszego meczu bieżącego sezonu i ponownie stracili 3 punkty równo z syreną na dużą przerwę. Na szczęście wnioski z gry w pierwszej połowie trener Igor Miličić wyciągnął i Akademicy dość szybko odrobili straty, następnie pograli pół 4. kwarty drugą piątką i w końcówce spotkania wypunktowali Czarnych dość łatwo, skutecznie broniąc dostępu do własnego kosza i nie pozwalając im rzucić z gry przez ostatnie 5 minut meczu. – To nie jest drużyna Woodsa, Vrbanca czy Szewczyka, to jest AZS Koszalin, gramy zespołowo i tak będziemy grać nadal i wygrywać albo przegrywać – powiedział po meczu trener Miličić.
Pierwszy z kolejnych meczów ligowych już dzisiaj. W czwartek Akademicy pojechali spotkać się w Tarnobrzegu z Jeziorem. Tamtejsza hala widziała już siedem spotkań tych drużyn, bilans jest minimalnie korzystny dla koszalinian, który wygrali tam 4 razy. Jeszcze bardziej wyrównane są zdobycze punktowe, bo tarnobrzeżanie rzucili tylko 3 punkty mniej. Szczególnie widowiskowy był mecz w ubiegłym sezonie, w którym Jezioro, jak powszechnie pisano później, pochłonęło brązowego medalistę, nie dając mu najmniejszych szans nawet nie na wygraną, a na nawiązanie kontaktu. Mogliśmy to spotkanie obejrzeć w telewizji i nie byliśmy w Koszalinie dumni z jego przebiegu. Dzisiaj transmisji telewizyjnej nie ma, a układ sił obu drużyn i tabeli jest taki, że każdy wynik inny od pewnego zwycięstwa Akademików, będzie zawodem sprawionym kibicom.
Jezioro obecnie ma niewiele argumentów za tym, by liczyć na miano poważnej ekipy zawodowej ligi i zasłużenie zajmuje ostatnią pozycję w tabeli PLK. Zasłużenie, bo jako jedyna ekipa nie wygrała jeszcze meczu w tym sezonie. Wiele wskazuje na to, że kolejnego również nie wygra. W ekipie Jeziorowców nie widać przeciwciał na zneutralizowanie któregokolwiek z zawodników koszalińskich. Jeśli skupią się na odcięciu od gry jednego lidera Akademików, to więcej swobody będą mieli inni. Doprawdy, mecz zapowiada się wyjątkowo łatwo i kibice spodziewają się gładkiej i przekonującej wygranej, zaś AZS doszedł do etapu, w którym takie prognozy powinny się sprawdzać za każdym razem. Pozostawmy jednak sobie pewną dozę niepewności (to jest sport, wszystko zdarzyć się może itp.) i jedynie życzmy sobie spełnienia tych życzeń i prognoz.
Warto jeszcze wspomnieć o czymś bardzo ważnym dla koszalińskiego sportu. Mecz w Tarnobrzegu jest daleko, ale nie musimy być pozbawieni dziś sportowych emocji. O 17.00 w HWS, w równie istotnym meczu jak poprzedni mecz dla koszykarzy, wystąpią zawodniczki Energi AZS-u Koszalin w ramach rozgrywek Superligi w piłce ręcznej. Koszalinianki, bardzo mocno doświadczone przed sezonem, podejmą lokalnego rywala Pogoń Baltikę Szczecin. Mecze z Pogonią dla Akademiczek zawsze były spotkaniami prestiżowymi. Warto wspomnieć, że w ostatnich 4 sezonach koszalinianki wygrały 7 meczów, a przegrały tylko 1! Akademiczki – to wiemy, bo przecież oglądamy je i o nich czytamy – od początku bieżących rozgrywek grają w esencjonalnym składzie. Gdy spojrzeć na ich ławkę w trakcie meczu, to żal się robi od porównania jej długości z ławką rywali: tylko 4 zawodniczki, w tym bramkarka. I ten maksymalnie okrojony skład „energetycznych Akademiczek” zajmuje 3. miejsce w tabeli! Koszalinianki poniosły tylko 3 porażki, wszystkie na parkietach rywalek i wszystkie z zespołami aspirującymi do medali. Wygrały nawet z zespołem wicemistrzyń kraju na ich terenie, co było tłumaczone brakami kadrowymi tychże! Czyli jedenastoosobowa ekipa z Koszalina jest pełna i kompletna!? Wyniki mówią, że tak!
Namawiam kibiców koszykówki by odżałowali internetową transmisję z Tarnobrzegu i ślęczenie nad statystykami online. To niczego nie zmieni i koszykarze zrobią to, co zrobią. Natomiast wsparcie dla szczypiornistek w meczu derbowym będzie na wagę złota! Kto jeszcze nie widział ich w akcji, ten lepszej okazji mieć nie będzie: ten mecz ma taki ciężar jak derby z ECS! Każde gardło, każde ręce pomogą dzisiaj naszym bramkarkom i kołowym bronić, skrzydłowym – biegać do kontr, a rozgrywającym – budować akcje. Warto również przyjść na ten mecz by zobaczyć jak wygląda serce do walki. Jedno wielkie, ale złożone z 11 lub 12 trochę tylko mniejszych.
Mecz z Pogonią Baltiką Szczecin w HWS o 17.00.
ctb, 08.11.2014 r. godz. 12:03
Trener Igor Miličić miał rację: podrażniony trzema porażkami Stelmet postanowił pokazać, że za wcześnie jest spisywać go na straty i na mecz z Akademikami wyszedł potrójnie zmobilizowany. Z kolei koszalińscy zawodnicy jakby uwierzyli, że samym składem są w stanie wygrać mecz i zagrali najsłabiej od początku rozgrywek. Dlatego dwunastopunktowa porażka w Zielonej Górze jest najniższą, jaką mogli przywieźć z hali CRS, a o 2. kwarcie tego meczu zawodnicy pewnie woleliby zapomnieć. Sama porażka nie jest niczym złym. Po pierwsze AZS grał w hali wicemistrza Polski, w której dotąd nie wygrał, a po drugie – na tym etapie rozgrywek taką porażkę łatwo odrobić, pod warunkiem, że wyciągnie się z niej odpowiednie wnioski. Wydaje mi się, że koszalinian, na czele z trenerem, stać na chłodną analizę i poprawę gry w kolejnych meczach. Pierwsza okazja już jutro.
ctb, 01.11.2014 r. godz. 20:58